Draco&Hermione

Draco&Hermione
Draco&Hermione

środa, 28 czerwca 2017

Rozdział 3

"Miłość ich odnajdzie, choć nie szuka.
Do każdego serca chcesz czy nie chcesz wnet zapuka"
Budka Suflera - Adam i Ewa



   Wchodząc do pokoju wspólnego Hermiona nadal była w szoku. McGonagal na miotle?! To się wydawało absurdalne ale przecież na własne oczy ją widziała. Nauczycielka nie zeszła z niej nawet gdy z nimi rozmawiała. Ciekawe co ją skłoniło do tego, żeby latać po szkole. W końcu to było surowo zabronione, a kto jak kto ale nowa dyrektorka Hogwartu skrupulatnie dbała o przestrzeganie zasad.
    To zabawne, bo przed przyjazdem do szkoły gryfonka myślała, że ostatni rok będzie spokojny i niczym jej nie zaskoczy. Teraz już wiedziała jak bardzo się myliła. Na samą myśl o tym zaśmiała się pod nosem z samej siebie. Hogwart miałby jej niczym nie zaskoczyć. Przypomniała sobie te wszystkie lata, kiedy chodziła tu jeszcze z chłopakami. Nie to niemożliwe, Hogwart nigdy nie przestanie jej zadziwiać.
    - Z czego się śmiejesz, Hermiona?
    Pytanie Nevilla wyrwało ją z zamyślenia. Czarodziej siedział w fotelu a koło niego byli jeszcze Seamus i Colin.
    - Jak wam powiem to nie uwierzycie. - odpowiedziała podekscytowana dziewczyna siadając na fotelu obok niego - Widziałam McGonagal latającą na miotle!
    - No nie gadaj! - krzyknął Seamus - Ale gdzie...
    - Ciszej bądź - syknął Neville - Wszyscy się na nas gapią.
    Hermiona, Seamus i Colin rozejrzeli się i musieli przyznać mu rację. Gryfonka nie przekazała najnowszego odkrycia zbyt cicho i ci, którzy to słyszeli słuchali z zainteresowaniem a krzyk Finnigana przyciągnął spojrzenia reszty. Wszyscy wiedzieli, co to oznacza. Jutro tematem numer jeden będzie McGonagal latająca na miotle po szkole. Dziewczyna już teraz zaczęła w duchu prosić Merlina, żeby tylko nauczycielka się o tym nie dowiedziała.
    - Dobra ja spadam. Jutro zaczynam zajęcia od ósmej. Do jutra.
    Colin mówił to tak niepewnym glosem jakby rozmawiał z samym świętej pamięci Aragogiem. Reszta nadal była w szoku po zobaczeniu ile osób ich słuchało, więc nawet nie odpowiedzieli młodszemu koledze. Mimo to gryfon nie miał do nich pretensji. Jego również krępowała zaistniała sytuacja.
    Nie było się czemu dziwić. Trójka uczniów znalazła się nagle w centrum uwagi. Reszta gryfonów patrzyła się na nich bez skrepowania, wytrzeszczając oczy. Niektórzy mieli nawet otwarte usta. Wygladali dokładnie tak, jak wyglądała Hermiona, gdy zobaczyla dyrektorkę Hogwartu siedzącą na miotle.
    - To-o-o ja t-t-t-te-e-ż już p-p-pójdę.
    Wyjąkała dziewczyna i wstała z fotela udając się do swojego dormitorium.
    - Miona, poczekaj. - Parvati szybko podeszła do niej - Idę z tobą.
    Hermiona była jej wdzięczna jak nigdy wcześniej. Całe zgromadzenie chociaż na chwilę zwróciło swoją uwagę na jednej z bliźniaczek.
    - No chodź, chyba że na coś czekamy?
    - Nie, chodźmy.
    Gdy były już w dormitorium dziewczyny rzuciły się na swoje łóżka. Najlepsza uczennica Hogwartu cieszyła się, że w wyglądzie pokoi nic się nie zmieniło. Nadal królowały w nich szkarłat i złoto - kolory Gryffindoru. W ich komnacie znajdowało się cztery łóżka a nad każdym z nich wisiał baldachim. W ścianach były dwa okna w gotyckim stylu z szerokimi parapetami a na podłodze leżał gruby i mięciutki dywan. Jako jedyny miał inną barwę. Był szary, co dawało całkiem przyjemny kontrast.
    Hermiona wstała i wzięła do ręki swój plan. Jutro zaczynała dopiero o dziesiątej i pierwsze miała eliksiry. Spakowała książki i zeszyty na jutro, po czym zaczęła szykować ubrania.
    - Całe szczęście, że musimy nosić mundurki. - powiedziała - przynajmniej nie ma dylematu, w co się jutro ubrać.
    - Taaak to mi daje rano jakieś dwadzieścia minut snu więcej. - zaśmiała się Parvati - Niezły widok, co? McGonagal na miotle.
     - Żebyś wiedziała. - Hermiona wreszcie mogła spokojnie o tym porozmawiać - Siedziała na niej tak swobodnie i wcale nie była speszona jak ją zobaczyliśmy!
    - Ale ja wiem. - odpowiedziała jej przyjaciółka, rozbawiona już na dobre - Też ją widziałam.
   Gryfonka o mało co nie spadła z łóżka, na którym siedziała.
   - Jak to?! Kiedy?!
   - Dzisiaj jak wracałam z biblioteki.
    Czyli Hermiona miała rację, co do dzisiejszego dnia. Był jednym wielkim pasmem porażek. Nie tylko ona widziała dyrektorkę. Parvati także miała okazję przyjrzeć się latającej pani profesor ale ta druga przynajmniej nie wygadała tego wszystkim wokoło. Gryfonka zaczynała się zastanawiać czy aby na pewno to ona jest najbardziej inteligentą uczennicą tej szkoły.
    - Jasne. Co ciekawego dzisiaj na lekcjach?
    - Na wróżbiarstwie musieliśmy wyczytać przyszłość z układu gwiazd.
    - O i co ciekawego zobaczyłaś?
    Hermiona była sceptyczna. Od dawna nie przepadała ani za tym przedmiotem ani za nauczycielką, która go prowadziła. Oczywiście, można było w pewnym stopniu poznać przyszłość ale wróżby to nie wyrocznia. Doskonałym przykładem było to, że to Harry stał się Wybrańcem. Nie znając całości przepowiedni Voldemort stwierdził, że to właśnie ten chłopiec jest zagrożeniem. Nie miał pojęcia, że sam stworzył sobie tak potężnego wroga. Wyraźnie przecież było powiedziane, że "Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie". Ona i kilkoro zaufanych ludzi wiedzieli, że Wybrańcem mógł okazać się Neville i historia mogłaby się potoczyć zupełnie innaczej gdyby wybrał Nevilla. Dla niej to był właśnie najlepszy dowód, że przepowiednie przepowiedniami ale to my sami decydujemy o tym, co zrobimy z własnym życiem.
    - Jakieś zagrożenie. Nie znam skali to może być np. śmierć.
    - Albo odpytka z numerologii. - powiedziała zrezygnowana Hermiona - Daj spokój Pat i nie panikuj.
    - Ahhhh pewnie masz rację, Miona. Pójdę się ogarnąć i lecę spać. W końcu już prawie północ.
    - Tak późno?!
    Faktycznie, zegarek na jej szafce nocnej wskazywal 23:47. Nie miała pojęcia kiedy zleciał jej ten czas. Głowę dałaby sobie uciąć, że od Hagrida wyszła chwilę przed dziesiątą. To pewnie przez tego Malfoya. Od spotkania z nim chodziła wściekła i nawet nie zauważyła kiedy upłynęły dwie godziny. Luna już spała a Padmy jeszcze nie było. Gdzie ona się włóczyła tak długo?
    - Tak. - odpowiedziała Parvati - Tak mało czasu już nam zostało.
    - Do czego? - zapytała zaskoczona gryfonka
    - Do jutrzejszego poranka. Nie zdążę się wyspać.
    No tak, Parvati kochała sen. W tygodniu nie mogła sobie na to pozwolić ale w weekend spała długie godziny. W piątki z reguły kładła się bardzo wcześnie, zmęczona po całym tygodniu nauki a w sobotę i tak wstawała po południu. Przez to była wypoczęta, co pozwalało jej imprezować do białego rana. Przesypiała z soboty na niedzielę kilka godzin, ponieważ miała rezerwy energii zachowanej z długiego piątkowego snu. Wyczerpywała je na naukę do poniedziałkowych zajęć i kładła się spać troszkę wcześniej, tak żeby w poniedziałek wstać i nie wyglądać jak ganiane przez dziesięć kilometrów zombie. Tak właśnie mijały weekendy Parvati.
    Hermiona uśmiechnęła się w duchu. Kto jak kto ale jej współlokatorka potrafiła się zorganizować. Zawsze planowała tydzień w swoim kalendarzu, z którym się nie rozstawała. Nikt nie miał do niego wglądu, nawet jej siostra bliźniaczka - Padma. Hermiona nie raz była świadkiem kłótni z tego powodu. Była krukonka lubiła wiedzieć wszystko o Parvati i sama też nie miała przed nią tajemnic. Tylko ten jeden kalendarz je dzielił.
    Kasztanowłosą gryfonkę nagle zaczęła kusić wizja przeczytania go. Przecież musiał istnieć powód, dla którego dziewczyna nie dawała nikomu do niego zajrzeć. Kalendarz leżał przy łóżku Parvati. Wystarczyło wyciągnąć rękę. Hermiona już zaczęła się wychylać gdy otworzyły się drzwi od łazienki. Uczennica Hogwartu wystraszyła się, że koleżanka odkryje jej zamiaryvw efekcie czego spadła z krzykiem na podłogę.
    - C-c-co się dzieje? - zapytała zaspana Luna - Hermiona czemu leżysz na ziemi?
    - Nic, nic. Przysnęłam tylko.
    - Uważaj, bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz. - zaśmiała się Parvati, pomagając jej wstać - Wszysko w porządku?
    - Tak. Pójdę się już myć.
    Dziewczyna czuła obrzydzenie do samej siebie. Jak mogła chcieć podstępem przeczytać prywatne notatki przyjaciółki. Na szczęście właścicielka kalendarza weszła w ostatniej chwili. Hermiona obiecała sobie, że już nigdy nie zrobi czegoś podobnego. Miała nawet ochotę przeprosić gryfonkę ale zrezygnowała. Jej przyznanie się spowodowałoby tylko niepotrzebną kłótnię. Wraz z ciepłymi strumieniami wody spływało z niej palące poczucie winy.
    Nazajutrz obudziła się jako ostatnia. W dormitorium nie było już nikogo. Gryfonka ucieszyła się z takiego obrotu spraw. Mogła swobodnie wyszykować się do wyjścia. Zaraz, jaką lekcją zaczynała? A tak, eliksiry z profesorem Slughornem. Zajrzała do torby, aby sprawdzić, czy niczego nie brakuje. Wszystko się zgadzało. Poszła do łazienki i umyła się. Gdy wróciła do pokoju zmieniła leżące na szafce pióro w małe lusterko. Wyjęła kilka kosmetyków i zaczęła się szykować. Twarz przemyła tonikiem i nałożyła krem. Wykonała delikatny makijaż przy użyciu podkładu, korektora i pudru. Była minimalistką, jeśli chodziło o make up, jednak dzisiaj przydymiła jeszcze oczy brązowym cieniem i wytuszowała rzęsy.
    Zadowolona z efektu opuściła dormitorium i wyszła do pokoju wspólnego. Tam spotkała Seamusa, który chyba na nią czekał. Uśmiechnął się gdy ją zobaczył a ona odwzajemniła uśmiech.
    - Cześć - powiedziała Hermiona - jak się spało?
    - Hejka, nieźle. Gotowa na eliksiry?
    Chłopak wyglądał na zadowolonego. Chociaż bardziej pasowało stwierdzenie, że był zadowolony a jego radość dało się zauważyć z daleka.
    - Jasne. Całe szczęście, że nie uczy ich już Snape. Co taki szczęśliwy?
    - Powiedziałem Ci już - staram się jak mogę.
    Mówiąc to posłał jej piękny uśmiech. Taki sam jak wtedy w pociągu. Seamus często był teraz radosny. Bardzo go lubiła. Kiedy dowiedziała się, że ma dziewczynę ogromnie się ucieszyła. Zasługiwał na to szczęście. Przez całą szkołę nie widziała, żeby z kimś chodził. Na trzecim roku krążyły plotki, ze niby spotyka się z Pansy Parkinson ale nigdy w to nie uwierzyła. Oczywiście, możliwe, że gryfon mógł się spotykać ze ślizgonką ale z nią? Dziewczyna o twarzy mopsa była tak samo wredna jak Malfoy a Finnigan to inteligentny człowiek i nie spotykałby się z taką pustą lalą.
    Wyszli wcześniej z wieży Gryffindoru i udali się najpierw na śniadanie. W wielkiej sali siedziało tylko kilka osób. Większość już dawno zaczęła lekcje. Najwięcej ludzi siedziało przy stołach gryfonów i ślizgonów, ponieważ eliksiry mieli razem.
    Po zjedzeniu Hermiona i Seamus poszli na lekcje z profesorem Slughornem. Nauczyciel omówił krótko temat i nadszedł czas na pracę samodzielną. Po tak długim czasie siedzenia w ławce z Harrym Hermiona była przyzwyczajona do współpracy ze zdolnym lecz leniwym czarodziejem. Praca z Finniganem zapowiadała się zupełnie inaczej. Chłopak miał sporą wiedzę teoretyczną ale wykonanie pozostawało wiele do życzenia. Mimo to razem postanowili, że będą uczyć się od siebie nawzajem. To Seamus ważył eliksir w kociołku a ona przygotowywała składniki. Z tym zawsze miała problemy, więc robił to Harry.
    Jak się okazało ciężko było im się dogadać. Zwracali sobie uwagę zbyt nerwowo i chcieli pokazać, jacy są dobrzy. Eliksir zmieniający odcień skóry miał przypominać kolor delikatnej opalenizny a wyszedł bardzo blady. Gdyby ktoś go wypił wyglądałby na chorego.
    - No cóż, Pannie Granger i Panu Finniganowi chyba eliksir nie wyszedł - powiedział Slughorn - Nie martwcie się nie tylko Wam.
    To była prawda. Większości osób w klasie nie udało się uważyć odpowiedniej mikstury ale Hermiona i tak była zawiedziona. To niepowodzenie to była jej wina. Gryfonka wiedziała i tym doskonale. Miała pomóc Seamusowi a nie wyzywać się na nim.
    - Przepraszam, Hermiona - szepnął zawiedziony chłopak - Nie tak to miało wyglądać.
    - Daj spokój, Seamus. To tylko eliksir. Musimy dopracować współpracę i będzie dobrze.
    Gryfonka widziała ulgę na twarzy kolegi. Czuł się niepotrzebnie winny. Ona miała tak samo. To tylko źle wykonany eliksir, czym oni się tak przejmują?!
     - Dla tych z was, którym eliksiry nie wyszły dam drugą szansę na zdobycie dobrej oceny. - zaczął Slughorn - Macie sporządzić szczegółową notatkę z dzisiejszej lekcji. Musi ona zawierać protokół ze sporządzenia mikstury i na tej podstawie wyciągnięcie wnioski, dlaczego Wam się nie udało. Za tydzień chcę mieć wszystko na piśmie razem z prawidłowo uważonym eliksirem barwiącym. Jednak najwyższa ocena to P.
    Po sali rozeszły się pomruki zadowolenia. Uczniowie docenili ten gest. Dzięki temi zrozumieją swoje błędy i poprawią ocenę.
    - Chyba to nadrobimy, co?
    - Jasne, że tak - uśmiechnęła się Hermiona - będziemy opaleni jak murzyni.
     - Jasne, Dean będzie przy nas albinosem.
    - Ej, odwal się, co?
    - Spoko Dean, możesz się napić naszego eliksiru i ta smoła z Ciebie zejdzie.
    Wszyscy wokół wybuchnęli śmiechem, nie wyłączając ciemnoskórego chłopaka. Opuścili salę tryskając humorami.
    Później mieli jeszcze kilka lekcji, które minęły im szybko. Pogoda była piękna więc przed obiadem wyszli jeszcze na błonia razem z Nevillem i Luną. Rozsiedli się na ławce i dyskutowali o ostatnich wydarzeniach. Oczywiście najwięcej mówili o McGonagal. Hermiona miała ochotę zapaść się pod ziemię ale chyba nikt tego nie dostrzegał.
    - W sumie to chcieliśmy skorzystać z okazji i zaprosić Was na nasze przyjęcie zareczynowe.
    Wypowiedź Nevillea po prostu zawaliła resztę z nóg. Dziewczyna siedząca na kolanach u gryfona złapała go za szyję i przytuliła się do niego.
    - Na wesele będziecie musieli jeszcze poczekać. Bardzo bym chciała, żeby rodzice Nevillea byli na tym ślubie.
    - Nie no stary, to gratulacje!
    Seamus wstał i uściskał go przyjaźnie. Pokelpali się po plecach a w międzyczasie Hermiona i Izabel składały gratulacje Lunie. Dziewczyna już dawno tak nie promieniała. Gryfonka nie mogła nacieszyć się z zaręczyn tej pary. Nie znała chyba nikogo, kto aż tak do siebie pasował. Gdy już wszyscy się wyściskali, Hermiona poszła na obiad.
    Nagle zorientowała się, że wokół niej znajdują się same pary. Na parapecie w samym końcu korytarza siedzeli jacyś trzecioroczniacy, minęli ją krukon i ślizgonka trzymający się za ręce a przy stole gryfonów w wielkiej sali zobaczyła jak mnóstwo chłopaków przytula swoje dziewczyny.
    Poczuła się bardzo samotna. Stęskniła się już za Ronem. Chciała znowu zobaczyć jego uśmiech i nierozumiejące spojrzenie, gdy mówiła mu o jakiś pierdołach. Nie brakowało jej seksu czy pocałunków. Marzyła tylko o tym, żeby stanąć przed nim, oprzeć czoło i dłonie o jego klatkę piersiową. Narzeczony położyłby podbródek na czubku jej głowy i zamknął ją w ramionach.
    Czy chciała aż tak wiele? Miała ochotę po prostu przytulić się do ukochanej osoby. Czasami potrzebowała schować się przed światem a najlepsza kryjówka była w jego uścisku. Kiedy podupadała na duchu Ron tak ją właśnie przytulał. Teraz czuła, że bardzo by jej się to przydało.


Witajcie
W mojej głowie zaczyna się już układać pewien plan na to opowiadanie. Gdy zaczynałam je pisać wiedziałam tylko, że to będzie Dramione i nic wiecej. Szczerze mówiąc nie miałam na to większego pomysłu.
Teraz jest inaczej. Mam wizję jak przeprowadzić Was przez to opowiadanie i co będzie je jeszcze ubarwiać oprócz miłości Draco i Hermiony. W myślach już rozwijam i łącze wątki, które pozaczynałam.
W skrócie; porządkuje chaos w mojej głowie. Zaczynam bardziej myśleć nad tym co piszę i jak to wpłynie dalej. Pomysły układam po kolei i pomalutku wplatam w opowiadanie.
Mam wrażenie, że po tym rozdziale to widać. Uważam, że jest różnica pomiędzy takim bardziej planowanym rozdziałem a tymi wcześniejszymi, pisanymi po prostu, bo miałam taką ochotę.
Dajcie znać, czy czuć różnicę i co ogólnie o tym sądzicie.
Pozdrawiam
Pani Black