Draco&Hermione

Draco&Hermione
Draco&Hermione

niedziela, 25 czerwca 2017

Rozdział 2

 "Gdy okaże się, że nie mam nic mądrego do powiedzenia (...) będę milczał jak głaz"
Ryczypisk - "Opowieści z Narnii - Podróż Wędrowca do świtu"




    - Dlaczego nie jecie? Hermiona wie doskonale jakie pyszne są te herbatniki. Trzeba tylko trochę uważać, bo mogą być twarde.
    Taaaaak. Ciasteczka, które serwował Hagrid bardzo często były twarde. I to tak, że jedząc je można było połamać sobie zęby. Hermiona jednak zdawała sobie sprawę jaką radość sprawi Hagridowi gdy weźmie chociaż jedno.
    - Naturalnie - odpowiedziała dziewczyna - uwielbiam je. Pamiętam jak przyszłam tu pierwszy raz z Harrym i Ronem. Podałeś je tak samo. Na tym samym talerzu i do tego zrobiłeś herbatkę.
    - Ja t-t-t-te-e-ż t-t-o-o p-a-m-i-ę-ę-ę-tam.
    Cholera. Nie taki miał być efekt. Myślała, że olbrzym po prostu się uśmiechnie i powspomina. Mogła się domyśleć, że odezwą się w nim tak silne uczucia.
    Przeklinając samą siebie za ten głupi wywód postanowiła ratować sytuację.
     - Hagridzie już wszystko dobrze. - zapewniała klepiąc gajowego po ramieniu - Jak tylko do mnie przyjadą odwiedzimy Cię razem jak dawniej.
    - Te ciasteczka są naprawdę bardzo pyszne. Mogę dostać przepis?
    Odezwała się dziewczynka, która siedziała po lewej stronie gryfonki. Mówiła to bardzo łagodnie z lekkim uśmiechem na wargach zagryzając herbatnika. Spojrzenie miała pełne dziecięcej naiwności. Nie można było doszukać się w nim nawet cienia fałszu a przecież wszyscy (z Hagridem włącznie) wiedzieli, że to pytanie padło aby olbrzym zapomniał o wzruszeniu.
    Nauczyciel obrony przed czarną magią siedział obok dziewczynki również wcale się nie krępując. Jeśli tak jak Hermionę zdziwiła go doskonała gra znajdującego się obok dziecka to nie dał nic po sobie poznać.
    Profesor Pendragon założył dziś na siebie mugolską koszulę na długi rękaw i ciemnogranatowe spodnie. Na wszystko narzucił jeszcze dobrze skrojoną marynarkę w jasnym, cielistym kolorze. Niecodziennie zdarzało się widywać nauczyciela w takim stroju. Prawdę mówiąc w Hogwarcie nie zdarzało to się nigdy.
    - O tak, jasne. - rzucił Hagrid - Mam go w szufladzie. Już przynoszę.
    - Będzie mi bardzo miło, jeśli magicznie mi go Pan Profesor skopiuje.
     - Oczywiście. To żaden problem.
    Nauczyciel był bardzo miły. Zupełnie innaczej niż na lekcji. Wtedy wydawał się taki surowy jednak teraz okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem. Mimo to Hermiona czuła, że coś jest nie tak. Jacob miał wzrok tak przeszywający, ze gryfonka nie mogła spojrzeć mu prosto w oczy.
    I jeszcze ta dziewczynka. W życiu każdy ma innaczej to logiczne jednak skąd takie opanowanie u dziecka. Z reguły dzieciom udzielają się emocje i płaczą razem z resztą. Często bywa też tak, że nie odzywają się wtedy wcale ale nigdy, absolutnie nigdy nie spotkała się z takim stoickim spokojem u jedenastolatki.
    - Robi się już późno, panno Ankiriel. Chyba poraz zmykać do swojej sypialni.
    Powiedział nauczyciel znacząco patrząc na uczennicę Hogwartu.
    - Tak ma Pan rację. - zgodziła się brunetka odbierając swój przepis - będę już uciekać.
    - Chętnie ją odprowadzę.
    - Świetny pomysł, panno Granger.
    Hermiona skorzystała z okazji i po drodze starała się dowiedzieć jak najwięcej o inteligentnej Argonie.
    - A więc jesteś spokrewniona z Malfoyami? - odpowiedziała Hermiona - To bardzo ciekawe.
    - Tak utrzymujemy z nimi dość dobry kontakt. Rodzina Ankiriel to niezbyt znaczący ród mamy jednak wielu przyjaciół pośród właśnie takich.
     "Cudownie. A takie miłe z niej dziecko". Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Mała Argona dbała o to żeby mieć otwarte drzwi w znaczących rodach. Co jeszcze ma wpojone to dziecko? Że to hańba, bo nie dostała się do Slytherinu? Tyle czasu po wojnie a ludzie dalej wierzą w te bzdety.
    - Pewnie myślisz, że sie wywyższam?
     - Nie, po prostu zastanawiam się dlaczego taka młoda dziewczyna jak ty zaprząta sobie głowę takimi rzeczami.
    - Bo ma w głowie więcej oleju niż Potter.
    O nie. Tyle czasu nie słyszała tego głosu. Tak długo nie musiała go znosić aż przyszedł ten moment. Draco Lucjusz Malfoy. Człowiek z rodu czystego jak łza. Człowiek niecierpiący mugoli. Człowiek niecierpiący szlam. Człowiek niecierpiący jej.
    - Co chcesz przez to powiedzieć, Malfoy?
    Warknęła przez zęby Hermiona niezadowolona, że wróg ośmiela się przerywać jej rozmowę.
    - To, że gdyby nasz wielki Wybawiciel trzymał z lepszymi niż.....
     - Lepiej nie kończ.
    Hermiona była już wściekła nie na żarty. Ten pajac chciał obrazić jej narzeczonego i jego rodzinę. Miała ochotę uderzyć go w twarz. Wyobraziła sobie to i stwierdziła, że nie byłoby to takie złe jednak była przecież uczennicą Hogwartu i musiała trzymać nerwy na wodzy.
    Draco też nie był zadowolony z tego spotkania. Obiecał sobie, że nie zrobi nic głupiego i będzie świecił przykładem aż do końca roku szkolnego aż tu nagle zjawia się taka Granger. Jak zwykle nie może zająć się sobą tylko próbuje naprawić to, co nawet Potter zostawił w spokoju. Przemądrzała dziewucha. Myślała, że jak Czarny Pan umarł to czystość krwi i znaczenie rodów pójdzie w niepamięć, śmieszne. Nawet gdy to cholerne Złote Dziecko ocalało jakimś dziwnym cudem to przecież stary porządek dalej się utrzymywał. Co prawda Voldemort żył ale większość ludzi nie miała o tym pojęcia.
    Nie chciał się z nią kłócić. Każde jej kolejne słowo doprowadzało go do furii. Nie dawał jednak tego po sobie poznać. Zdradzały go jedynie napięte mięśnie jego bicepsów a były dość pokaźne. Ten nawyk został mu jeszcze z czasów wojny. Gdy był wściekły ale musiał się opanować napinał jakiś mięsień aż do bólu, co sprowadzało go z powrotem na ziemię.
    - Dobra, Granger, zostaw mnie z Argoną i spadaj już.
     - To ja ją odprowadzam, Malfoy.
    - Odprowadzę się sama jeśli...
    - NIE!!!!
    Oboje jednocześnie krzyknęli na dziewczynkę. To było strasznie dziwne uczucie. Chyba pierwszy raz od kiedy się poznali zgodzili się ze sobą. Dziewiętnastolatkowie spojrzeli się na siebie przerażeni jednak szybko odzyskali dawną niechęć w spojrzeniach. Nie musieli nic mówić. Bez słów ustalili, że o tym incydencie nikt nigdy się nie dowie.
    - Możesz sobie być kim chcesz ale nie będziesz ingerować w wykonywanie poleceń profesora Pendragona. To ja ją miałam odprowadzić i zrobię to a ty nie masz nic do gadania. - nagle zwróciła się do krukonki i tonem nie znoszącym sprzeciwu powiedziała - Argona idziemy.
    Gdy zobaczyła wzrok Dracona przez chwilę ogarnęło ją dziwne uczucie. Z jego oczu nie dało się wyczytać nic. ZUPEŁNIE NIC. Nie dostrzegła w nich nawet obojętności. Szczękę miał mocno zaciśniętą, co uwydatniało i tak mocno zarysowaną żuchwę. Na twarzy widać było trzydniowy zarost. Włosy strzygł krótko i lekko je podnosił. W połączeniu z tym nijakim spojrzeniem i wyćwiczonym ciałem dawało to przerażający efekt. Prawdopodobnie gdyby zobaczyła takiego człowieka na ulicy to ominęła by go z daleka.
    Nagle na twarz Malfoya wkradł się cyniczny uśmieszek, podczas którego uniósł do góry tylko jeden kącik ust.
    - Dobrze. W takim razie idźcie.
    Hermiona wytrzeszczyła oczy. On tak po prostu powiedział żeby sobie poszła?! To jest absurdalne.
    - Co ty kombinujesz, Malfoy?
    - A dlaczego myślisz, że on coś kombinuje, Panno Granger?
    Gryfonka aż podskoczyła. Głos profesor McGonagal zaskoczył ją. Nauczycielka wyrosła jak z pod ziemi. Hermiona nie słyszała nawet jednego kroku, który przecież musiała...
    - Pani jest ma miotle?!
    W rzeczy samej nauczycielka transmutacji siedziała sobie swobodnie na latającej miotle.
    - A tak. Być może nie powinnam ale myślałam, że o tak późnej porze nie spotkam już uczniów na korytarzu.
    - Ale ja nigdy - nie dawała za wygraną Hermiona - ale to przenigdy nie widziałam....
     - Czy nie ma Pani lepszych zmartwień, panno Granger?
    Minerwa McGonagal patrzyła na nią, jakby dziewczyna zdenerwowała ją nie na żarty. Gryfonka przeklinała samą siebie za swój brak wyczucia. Najpierw ta wpadka u Hagrida, teraz to. Co będzie później? Zaproponuje, żeby nauczycielka zrobiła sobie lifting twarzy?
    - Tak. Ma Pani rację. Przepraszam.
    - Co wy właściwie tu robicie? Jest już dawno po ciszy nocnej.
    - Zaoferowałem, że odprowadzę te panie do ich sypialni.
     - Te "panie" znają drogę, Malfoy.
     - Panno Granger! Miałam Panią za bardziej kulturalną osobę. Proszę w tej chwili przeprosić Pana Malfoya za swoje skandaliczne odzywki.
    No to pięknie. Sprowokował ją. Zrobił to specjalnie. Wiedział, że głupie odzywki na nią nie działają, więc sprawił, że podpadła u nauczycielki, którą szanowała najbardziej z całego grona pedagogicznego. Nigdy mu tego nie daruje. Odegra się na nim. Pożałuje, że zadarł z nią, że zadarł z Hermioną Granger.
    - Oczywiście. Przepraszam Draco. Na pewno miałeś dobre intencje.
    - Nic się nie stało. Pani Profesor pozwoli, że wrócę do swojej sypialni. Panie są już pod dobr...
    - Nie tak szybko, Panie Malfoy. - przerwała mu nauczycielka - Nadal nie wiem dlaczego znajduje się Pan poza swoim dormitorium.
    Hermiona dałaby się pokroić, żeby móc zobaczyć minę Ślizgona drugi raz. Zaskoczenie jakie dostrzegła na jego twarzy było jedynym plusem ostatniej godziny. Dziewczyna cieszyła się jednak tylko chwilkę. Gdy Malfoy się opanował i spojrzał na nią gniewnie, radość na jej twarzy zniknęła. Dreszcz przebiegł po plecach Gryfonki.
    - Szedłem do biblioteki. - powiedział Draco - Nie mogłem usnąć, więc chciałem poczytać.
    - Do biblioteki, tak? To dlaczego znajduje się Pan tak daleko od niej? To miejsce nie leży po drodze do biblioteki z Pana sypialni.
    - Draco chciał odprowadzić mnie i Argonę do naszych sypialni. Właśnie zmierzamy do sypialni krukonów, Pani Profesor.
     - Wy idziecie gdzieś razem?
    Minerwa nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Nie było żadną tajemnicą, że ta dwójka się nienawidziła a teraz nagle odprowadzają małą Argonę do sypialni?
    - A ty co tu robisz, dziecko? - zwróciła się do pomijanej do tej pory Argony - Możesz mi to wytłumaczyć?
    Hermiona znowu nie dostrzegła u niej nawet cienia zawachania czy niepewności. Nawet u Dracona coś można było dostrzec. To co się działo bardzo ją zastanawiało. Będzie musiała sprawdzić, co to właściwie za ród Ankiriel. Nie słyszała o nim do tej pory.
    - Tak, mogę. Wracałam z Hermioną od Hagrida. Wyszłyśmy późno ale za zgodą Profesora Pendragona. Po drodze - ciągnęła dalej dziewczynka- spotkałyśmy Dracona, który postanowił, że nas odprowadzi. Martwił się o mnie, ponieważ znamy się z poza szkoły. Po drodze odrobinę się posprzeczaliśmy i to stąd niemiłe spojrzenia między Hermioną a Draconem.
    Gdy Argona skończyła mówić McGonagal spojrzała na całą trójkę badawczo. Historia brzmiała sensownie, jednak nauczycielka nadal nie wierzyła, że ta trójka miałaby się wzajemnie odprowadzać. To było niedorzeczne.
    - Zapytam Pana Pendragona, czy rzeczywiście tak było. Jeśli tak to macie szczęście dziewczyny ale Panu, Panie Malfoy, nikt nie udzielał pozwolenia na chodzenie nocą po szkole. Zostaje Pan ukarany. Odejmuje 15 punktów Slytherinowi za Pańskie nocne wędrówki. Tymczasem nakazuję wracać Wam do swoich dormitoriów. Każdy samodzielnie - tu spojrzała znacząco na Dracona - i to natychmiast.
    - Tak jest, Pani Profesor.
    Cała trójka odpowiedziała zgodnym chórem i rozeszła się w swoje  strony.



Po wielu pracach związanych z tym rozdziałem o to jest. Przekonałam się, że zawód pisarki faktycznie nie należy do najprostszych ;)
W związku z tym, że to moje pierwsze opowiadanie jestem dla siebie dość tolerancyjna ciekawa jestem jednak jak wy to oceniacie.
Chętnie poznam waszą opinię więc poproszę o komentarze :)
Pozdrawiam Pani Black ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz